Rok 2026 pokazuje wyraźnie, że Europa wciąż nie wypracowała jednolitego podejścia do regulacji konopi. Zamiast spójnych zasad mamy mozaikę krajowych rozwiązań, które zmuszają producentów i inwestorów do poruszania się w gąszczu lokalnych przepisów. Dla jednych państw konopie to wciąż temat ostrożny i problematyczny, dla innych – realna szansa rozwojowa.
Dobrym przykładem jest Hiszpania, gdzie obserwujemy dość elastyczne podejście do rynku CBD. Choć produkty spożywcze z CBD nadal podlegają ograniczeniom, rośnie znaczenie jakości, certyfikacji i transparentności. Firmy działające na tym rynku coraz częściej inwestują w badania laboratoryjne, standaryzację oraz budowanie zaufania konsumentów, co w dłuższej perspektywie może uporządkować segment CBD i wyeliminować przypadkowych graczy.
Równolegle na poziomie unijnym pojawiają się inicjatywy, które mogą okazać się przełomowe dla całej branży. Coraz głośniej mówi się o potrzebie zmodernizowania ram prawnych dotyczących konopi jako całości – nie tylko w kontekście CBD czy THC, ale jako pełnoprawnej rośliny uprawnej. Propozycje uznania konopi za produkt rolny w UE otwierają dyskusję o włączeniu ich do systemów wsparcia rolnego po 2027 roku.
Taki krok mógłby diametralnie zmienić sytuację producentów, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie konopie mają długą tradycję upraw, ale brak stabilnych regulacji hamował rozwój sektora. Wsparcie rolne, jasne normy i jednolite standardy jakości mogłyby przyspieszyć profesjonalizację rynku i zwiększyć konkurencyjność europejskich firm na tle USA czy Kanady.
Europa stoi dziś na rozdrożu. Z jednej strony ostrożność regulatorów spowalnia rozwój, z drugiej – rosnąca presja rynkowa i zainteresowanie zieloną transformacją mogą wymusić bardziej pragmatyczne podejście. Rok 2026 może okazać się momentem przejściowym, który zdecyduje, czy konopie staną się w UE niszowym segmentem, czy pełnoprawnym elementem europejskiej bioekonomii.
